Pamiętam jak kilka lat temu nie mogłem doczekać się premiery kolejnej części Indiego,bowiem na filmach z tej serii się wychowywałem.W końcu nadszedł dzień 22 maja i wybrałem się do kina.Film mi się spodobał,na tyle,że postanowiłem pójść jeszcze raz a potem zakupić go na dvd.Muszę przyznać,że mimo wielu mankamentów i idiotycznych wręcz żenujących scen jak np przezycie wybuchu bomby atomowej w lodówce czy Mutt Williams skaczący z małpami zrobionymi komputerowo,że aż oczy bolały po lianach ma też kilka atutów i spośród kontynuacji kolejnych serii nie wypada najgorzej.Mamy bowiem

+klimat-Harrison Ford mimo wieku wciąż jest tym samym Indianą Jonesem,z niedołącznym biczem,kapeluszem i ciętym tekstem(dla porównania z Johna McClane ze Szklanej pułapki nie zostało nic.Zabrali mu biały podkoszulek,zabrali jego starą broń i dali jakąś pukawkę z dzisiejszych czasów,zabrali mu papierosy i alkohol,brak ciętych tekstów)

+ nawiązania do poprzednich części-zdjęcie Seana Conneryego na biurku to był strzał w dziesiątkę podczas rozmowy z dziekanem uczelni,pomnik Marcusa Brodyego.

+muzyka-John Williams jak zwykle niezawodny

+ scena w hangarze z początku filmu była iście w stylu Indiany Jonesa.W tym momencie musiałem sprawdzić datę na zegarku czy przypadkiem nie cofnęło mnie do lat 80 :)

+ humor-scena z wężem naprawdę była zabawna
+ zachowanie sekwencji podróży po mapie

Minusy: wspomniane głupawe sceny,denerwująca Irina Spalko jako czarny charakter,Marion też była denerwująca,próbowała grać dziewczynę z lat 80,co było sztuczne dla kobiety w wieku 50 lat..No i fabuła opowiadana jest tak,że widz przechodzi obok niej obojętnie,nie wciąga widza w ciąg wydarzeń,jak robiły to poprzednie części.Tu pełni rolę tylko biernego obserwatora.

Mimo wad uważam,żę jak na kontyniację po 20 latach na tle innych nieudanych kontynuacji jak wspomniany Die Hard Indy wypada całkiem przyzwoicie.Powinienem ocenić go na 7,ale 8 daje z sentymentu.