"Dry land" to kawałek solidnego kina. Mocne treści, ciężka tematyka, dobra realizacja. I chociaż momentami pojawia się wrażenie, że "gdzieś już to widziałem", nie przeszkadza to w odbiorze filmu jako całości. Aktorsko ładnie, ale nie powalająco, urzeka za to ta specyficzna "teksańskość" zarówno bohaterów jak i miejsc.
Parę uwag już mniej odnośnie filmu jako fabuły. Miałam możliwość uczestniczenia w spotkaniu z reżyserem i producentką, Americą Ferrerą. Co mnie zaskoczyło, to młody wiek twórcy, reżysera i scenarzysty, Ryana Piersa Williamsa. Wyraźnie widać, że to jednak mało ważne ile ma się lat, i tak można robić poważne, zaangażowane kino. Williams podszedł do tematu rzetelnie, opowiedział o trwających dwa lata badaniach, rozmowach, analizach i tym wszystkim co mieści się pod pojęciem "research". Widać było, że problem żołnierzy z PTSD go ciekawi, ale także zastanawia i martwi. Na pewno obejrzę jego następne filmy, bo potrafi stworzyć barwne postaci i fascynująco mówić o problemach społecznych.